– Hej, człowieku!
– Mnie wołasz?
– Tak! Cóż to jest na twojej twarzy?
– To? Ach! Zapomniałem! Wybacz mi, szlachetny panie! To ja! Prawdziwy ja!
– Ty? Prawdziwy? Ależ co ty mówisz?
– Wybacz! Już wracam do domu! Już zakładam!
Wróciłem więc czym prędzej! Ludzie, co za wstyd! Tak wyjść do was prawdziwym! Co za hańba to i obelga!
Otworzyłem szafę i zobaczyłem ich niezliczoną ilość. Niemal wysypały mi się wszystkie pod nogi.
Podniosłem jedną – „Pracownik” było na jej metce napisane.
Podniosłem drugą – „Syn”;
Podniosłem trzecią – „Mąż”;
Czwartą – „Kapitalista”;
Piątą – „Pisarz”.
Kolejna miała metkę z napisem „Świetny żartowniś”. To ci żart dopiero!
Ale jest ich więcej!
Kolejna – „Katolik”, kolejna – „Imprezowicz”, następna – „Przyjaciel”. Są inne jeszcze: „Ateista”, „Uwodziciel”, „Wesoły”, „Poganin”, „Komunista”, „Internetowy kozak”, „Cnotliwy świętoszek”.
Ileż ich jest! Ale w końcu znalazłem tą, której zapomniałem.
Jej napis aż lśnił blaskiem najjaśniejszym.
„Ja.”
Ach, ależ to życie w społeczeństwie jest straszne i wymagające!
Nawet do własnego „Ja” trzeba mieć osobną maskę!