Oczarowuje mnie mądrość natury.
Wszystko ma swoje tury.
Początek i koniec.
Początek jest początkiem końca.
A koniec początkiem początku.
Nie obawiaj się życia.
Zwierzęta i rośliny też dzieci płodzą.
A potem uczą je jak samodzielnie radzić sobie w życiu.
Stosowne metody do gatunku.
A później dzieci samodzielnie odlatują.
Własne życie budują.
Bez wskazówek i rad innych.
Popełniają błędy i uczą się na nich.
A rodzice ich spokojnie swoje życie kontynuują.
W sprawy dzieci się nie wtrącają.
Jakże człowiek daleko od natury odszedł!
Dzieci na własny użytek produkują.
Dla własnego bezpieczeństwa.
Dla pozycji swojej w stadzie.
Dla realizacji swych niespełnionych ambicji.
Rodzina zamiast być początkiem pięknym,
staje się wiecznym więzieniem zamkniętym.
Sztuczne prawa, moralności i tradycje,
zastępują życia tajemnicę.
„Bądź tym, bądź tamtym!”
„Ubieraj się jak my!”
Dyscyplina, posłuszeństwo.
Tak rodzi się szaleństwo.
„Bądź pionkiem naszej chytrej gry!”
Ale bój się przegrać!
Czarną owcą zostaniesz i zdrajcą rodzinnej tradycji.
„Co sąsiedzi o nas powiedzą?”
„Jak ludzie będą na nas patrzeć?”
„Taki wstyd w rodzinie!”
Standardowy zestaw zastraszający.
Poczucie winy i wstydu.
Wpajane od najmłodszych lat.
Zapewnia skuteczną kontrolę.
Tak człowiek zniewala człowieka.
Dzieci dla realizacji ambicji rodziców.
Wpojonych im przez ich rodziców,
a ich rodzicom przez kapłanów, polityków, nauczycieli i innych krwiopijców.
Ja się nie zgadzam.
Do natury, Bogini mej, wracam!
Staję się outsiderem!
Sannjasinem i wyrzutkiem!
Wyrzucam truciznę z umysłu i serca!
Dusza ma zajmuje miejsce mędrca!